Oscar dla Elizabeth Taylor, która wciela się tu w postać lekkich obyczajów kobiety, postanawiającej wreszcie poukładać swoje życie... Aktorsko, oczywiście, bez zarzutu, szkoda jedynie, że sam scenariusz nie jest na równie wysokim poziomie, co kreacja Liz. Przez pierwszą godzinę wszystko zdaje się być w najlepszym porządku, sporo błyskotliwych dialogów, całkiem ciekawie ujęte zagadnienie. Później niestety rzecz robi się mocno pretensjonalna, wszystkie dwuznaczności gdzieś znikają, zastąpione przez czystej wody melodramat, w którym zmuszeni jesteśmy wysłuchiwać lamentującej nad swym ciężkim losem dziwki, która zakochała się w zamożnym chamie i pijaku pospolitym. Historia, zamiast poruszać, zaczyna budzić najzwyklejsze rozdrażnienie - gdzie tu prawdziwe dylematy, gdzie emocje? Obejrzeć warto w zasadzie tylko dla Taylor, która jak zwykle jest niezawodna, reszta zestarzała się jak cholera.