Ta scenka pod koniec filmu kiedy spada samochodem i ją wywraca w środku, tak kretyńsko zrobiona, że aż głowa mała... Widać pewne filmy nie mają prawa się nie zestarzeć i to jest jeden z nich...
Co do Oscara, też parodia. Tylko w jednej scenie Liz robi wrażenie, mianowicie kiedy mówi o tym, jak to się stało, że robi to, co robi (coś tam o przyjacielu jej ojca), itd...
Widać, Akademia ma słabość do nagradzania i nominowania ról prostytutek...